środa, 13 czerwca 2012

Wspomnienia.


Chcę napisać tę książkę, aby było mi łatwiej. Chcę wam przybliżyć miejsce jakim jest szpital psychiatryczny. Chcę uświadomić społeczeństwu, że obecne, nastoletnie pokolenie cierpi na chorobę wieku.
Że to całkowicie normalne, że ktoś ma myśli samobójcze, że to kiedyś przechodzi, ale także nie wolno tego lekceważyć. Do tego szpitala mógł trafić każdy, wystarczy jedna chwila, wystarczy nie poradzić sobie nawet z błahostką, a oni i tak cię tam zapakują. Bo gdy już powiesz o swoich myślach, to to lekarze odpowiadają za twoje życie. To dla nich wygodne, przekazać sprawę dalej i nie ryzykować.
Chcę też powiedzieć, że nie ma co na siłę użalać się nad sobą, robić specjalnie zdesperowanego jeśli tacy nie jesteście. Udawanie nie pomoże. Możecie zbyt wczuć się w rolę i zatracić, zapomnieć kim jesteście naprawdę. Samobójstwo nie powinno być modne, nie powinno być na pokaz, nie powinno być w ogóle. Weźcie życie w swoje ręce, bo na świecie dzieją się gorsze rzeczy niż to co dzieje się w naszych głowach.
Głupio to pisać i samemu w to nie wierzyć, ale weźcie się w garść.


Styczeń 2012

Minął już prawie miesiąc, miesiąc odkąd w pełni korzystam z życia. Zaraz, zaraz, w pełni? Chyba prawie w ogóle. Tak to jest, jesteś w świecie, chwilę później wielkie szpony Cię z niego wyrywają, a zaraz potem społeczeństwo każe Ci natychmiast wrócić do normalności. Często wrzucają cię na głęboką wodę, abyś się topił i wyszedł z niej jeszcze silniejszy. Tylko czym tak właściwie jest „normalność”? Monotonią, szarością, pracą, szkołą, zautomatyzowanym trybem życia? Stylem robota? Jeśli tak to ma wyglądać, to ja dziękuję. Swoje odrobię, a później chcę wrócić do tego świata, który trwał tam.
Mieszam na 7 piętrze, nie ma śniegu, ale ciągle wieje silny, porywisty wiatr. Wszystko drży. Drzewa, okna, firanka i ja. Pod osłoną, za ścianami, cicho w środku – drżę. Nie martwię się, nie stresuję, tylko drgam. Bez powodu, jak zawsze. Taki strach przed niczym, cisza przed burzą, nieustanna i wieczna. Nic się nie zmieniło, dalej jestem taka sama. Może ciut więcej we mnie zadumy i refleksji, ale wyraźnych zmian – w ogóle. Poszłam tam z nadzieją, że zabiję tę artystyczną, przerysowaną, depresyjno-zdesperowaną część mnie, tymczasem ja się tylko na nią bardziej otworzyłam. To ciężkie. Tęsknię za tamtym życiem, tamtymi ludźmi.
Wiesz, gdy wsadzają Cię do psychiatryka, gdzie za oknami masz kraty, a szary świat jest wyjątkowo ładny to sam nie wiesz co masz robisz. Niektórzy siadali na tapczanach i mimo minusowych temperatur wpatrywali się za okno. Szarebloki, szaretrawy, szareniebo, szarzyludzie i gołębie, oczywiście szare. Nawet mleko chłodzące się za oknem było koloru szarego. To strasznie dziwne, czyż nie? Ja osobiście za okno spojrzałam tylko raz, gdy spadł pierwszy tej zimy śnieg. Wolałam zasypiając patrzeć na kolorowe światło rzucane przez tę czarną masę. Przez tandetne, szarefiranki. Światło tańczyło na moich ścianach i nie pozwalało spać. Potrzebowałam muzyki, ale jej tam nie miałam. Potrzebowałam wierszy, melancholii, tworzenia. Potrzeba tego ostatniego była ogromna, ale gdy przychodziło co do czego kończyło się na słowie „Pustka”. Puste bowiem były moje myśli, słowa, ciało, głowa. Ściany za to były przepełnione wszystkim. Od kresek-wyliczanek jak w więzieniu, przez muzykę, rysunki, cytaty, wiersze, plakaty czy jeszcze dziwniejsze rzeczy. Te ściany były kilkuletnią historią tego miejsca i nadawały mu wspaniałego klimatu. Choć zostawienie siebie na ścianie świadczy też o tym, że Ty zostajesz tam we fragmentach na zawsze.
Nie da się wyjść i zapomnieć. Zbyt wiele się tam przeżyło. Szpital strasznie szybko wkłada Cię do swojego wora, tym razem szpitalnej monotonii. Ta jest o wiele przyjemniejsza, opowiem wam, bo jeśli nie to stopnieję i do dawnej postaci nie wrócę chyba nigdy.

*

To zaskakujące, że w takim miejscu jak szpital psychiatryczny, kadra pozwala na oglądanie takich filmów. Gdy pierwszego dnia usłyszałam, że w sali dużej terapii będzie leciał film pomyślałam o czymś banalnym, bajce dla dzieci. Okazało się, że nagrania wybierają pacjenci. Historia Kuby Rozpruwacza, Se7en, dziwne komedie czy Pachnidło. To miało swój klimat, grupa nienormalnych nastolatków zamyka się w sali, kładzie na poskładanych ze sobą krzesłach, gasi światło i ogląda tego typu filmy. Czy pracownicy oddziału wiedzą co oglądamy? Nie mam pojęcia. Czy to wpływa jakoś na naszą psychikę? Możliwe, wszystko jakoś na nas wpływa. Po seansie lub jego w trakcie ludzie czasami wtrącą coś o swoich obawach. Oglądając jeden z horrorowych filmów akcji Arek opowiadał o swoich schizofrenicznych wizjach, która przeżywał kilka minut wcześniej. Ogarnia Cię strach, wszystko nabiera chorej realności, a Ty? Trwasz w tym dalej.
Bardzo lubiłam te wieczory, gdy mogliśmy siedzieć aż do ciszy nocnej i podziwiać dzieła światowej kinematografii, to chyba kolejna rzecz, dzięki której bliżej nam do normalności. I z pewnością to kolejna rzecz, którą trzeba przeżyć, bo wtedy emocje wzrastają. Tęsknię.

6 komentarzy:

  1. mam nadzieje że znajdziesz (mam nadzieje ze szukasz/zamierzasz szukac)jakiegos wydawce, to po prostu MUSI zostać wydane.
    trzymaj sie mimo wszystko i blagam nie przestawaj pisac

    OdpowiedzUsuń
  2. tak bardzo Twoje pisanie daje mi do myślenia, bardzo się cieszę, że znalazłam Twojego bloga. na prawdę ta książka musi być niesamowita, chciałabym ją całą przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś 80% książki przechodzi tutaj, więc proszę.

      Usuń
  3. A ja mam takie pytanie- po co Ty to wszystko rozpamiętujesz ? Weź się w garść, znajdź jakieś hobby, pracę czy cokolwiek i zacznij się cieszyć życiem a nie tylko wspominki o szpitalu, tak jakby to Ci miało coś dać. Sama się nakręcasz zamiast zostawić ten rozdział za sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a byles/bylas kiedyś w takim szpitalu? to w człowieku zostaje i nie da sie "wziąć w garść", takie coś nie istnieje. szpital, wspomnienia o szpitalu, to sie wtapia w ciebie i nawet gdybys mógł to nie chcesz zapomnieć. tak to czuję

      Usuń
    2. Twierdzisz, że żyję tylko tym? Mam szkołę, pracę, życie.
      Napisałam książkę, chcę się nią tutaj podzielić. Uświadomić ludzi, pisałam już w kilku notkach jaki był jej cel. Jeśli kogoś to irytuje czy ma jakieś zastrzeżenie to nie musi tego czytać. Wolna wola.
      O szpitalu mega trudno zapomnieć, nie wiem, byłeś kiedyś zakochany? Wtedy też trudno od razu wszystko zostawić za sobą i iść dalej. Za dużo skojarzeń, przypomnień.
      A hasło "Weź się w garść" jest najgorszym co człowiekowi choremu można powiedzieć. Masz raka? Weź się w garść. AHA.

      Usuń