czwartek, 28 czerwca 2012

Przyjaźń.

Ciężko mi znaleźć sensowne fragmenty książki do wrzucenia tutaj, potrzebują chyba całości, chronologii i uporządkowania. Tu jest chaos. Chaos taki sam jak w mojej głowie, sercu, duszy, chaos zmuszający do odłożenia wszystkiego na bok i odpoczęcia od świata na miesiąc.
Wszyscy ludzie przemijają. Każda przyjaźń, każda miłość, nie wierzę w wieczność pod względem trwania, wierzę w wieczność wspomnień, dawnych, minionych uczuć. Można kochać człowieka takiego jakim był kiedyś, nie można kochać zmian, bo to już inna osoba. Chore, oblane kofeiną i zadymione poglądy, tak wiem.
Od czterech lat mam przyjaciółkę. Mam, miewam. To drugie określenie jest trafniejsze. Nigdy nie wiadomo za kogo i kiedy przyjdzie nam umierać.
Setki pocieszeń, łez, wsparcia, szczęścia. Wszystko to razem, a moje problemy zawsze niedopowiedziane.
Napisałam jej o atakach, depresji, o całym moim życiu dopiero, gdy dostałam pierwsze skierowanie. Zniosła to. Obiecała odwiedzić, nie odwiedziła, poradziłam sobie. Zachowujemy się jak gdyby nigdy-nic.
Ona ma depresje, chce się zabić, w tym momencie ja się zabijam. Mówi, że zrobi to jutro. Ja biorę tabletki już dziś. Nic się nie liczy. Łzy, telefony, wiadomości, wszystko jest nieważne. I tak chciałam to zrobić.
Biorę tabletki, trafiam do szpitala, pod kroplówkę, na ostry dyżur. Czuje się dobrze. Wytykają mnie palcami, to ta samobójczynia. Psycholodzy dziwią się, że robiłam to dla przyjaciółki. Teraz też się trochę dziwię. Szokuje ich fakt mojego pobytu w psychiatryku na miesiąc przed. Chcą mnie odesłać. Chcę, nie chcę. Pieprzona nieustanna huśtawka nastrojowa. Nic nie jest ważne. Mogę umierać. i tak straciłam wszystko co miałam do stracenia. Nigdy z tego nie wyjdę. Będę krążyć po szpitalach do usranej, wymarzonej śmierci. Wracam, piszę, nie mam odpowiedzi.
Ponoć zrobiłam źle. Ratowałam ją i zrobiłam źle.
Nie widziałyśmy się prawie rok. Dalej mogę zrobić dla niej wszystko, ale mam jednak granicę. Granicę mówiącą - nie warto. Najgorsza miłość świata. Najgorsza przyjaźń świata. Gdy człowiekowi nie masz serca nic zarzucić, a masz tyle do zarzucenia. Gdy masz ochotę go pobić, zagryźć, nakrzyczeć, a jesteś w stanie jedynie głupio się uśmiechnąć i stwierdzić, że tęskniłeś. Zachowujemy się jak gdyby nigdy-nic.
Chciałabym jej to wszystko powiedzieć, te wszystkie rzeczy jakie leżą mi na sercu, to ile smutku mi przysporzyła, jak rozwaliłam sobie świat na kilka miesięcy i wątrobę do końca życia.
Nie jestem w stanie. Uwielbiam ją i po cichu nienawidzę.
Idź do diabła, kochana, idź do diabła.

Różnicę widzę w szpitalnych przyjaźniach. Pełnej akceptacji, równowadze problemów, zrozumieniu. Będąc hipokrytką mogę wierzyć, że te - nigdy nie przeminą.


- Pewnie się stresujesz, tu jest aż tylu psychologów. - Powiedziała jedna ze stażystek z trójki terapeutów siedzących ze mną w sali.
- Haha, nie mam czym, nie takie już miałam w życiu rozmowy. W szpitalu to i czterech psychiatrów się zdarzało.

Ta nadszarpana wizja świata kiedyś mnie zniszczy.

5 komentarzy:

  1. Zaintrygowałaś mnie bardzo. Nie tylko dlatego, że zdobyłaś się na taki krok, że masz takie problemy, ale że mam wręcz identyczny. I nigdy wcześniej nie spotkałam się z kimś takim, kto mógłby mi faktycznie doradzić. Bardzo mi przykro z powodu Twojej relacji (może przykro to złe słowo, ale wydaje mi sie że ta relacja jest jednak toksyczna). Mam podobną osobę tylko z rodziny, chce się zabić, tnie się, bierze straszne ilości leków potem ma omamy. Cierpi przez nieszczęśliwą miłość, bardzo mi jej szkoda. A najgorsze jest to że kiedyś bylyśmy najlepszymi przyjaciółkami - teraz nie potrafię jej pomóc. Ciężko mi nawet jej wysłuchać, bo ja jestem bardzo silną osobą, nigdy nie zrozumiem powodów dla których ona sobie robi krzywdę. Nie mieści mi się to w głowie jak mozna byc tak słabym i podatnym na niedogodności świata. Nie potrafię dać jej rady, tylko na nią krzyczę, żeby wzięła się w garść. Wiem, że nie jesteś tu po to i nie pisalas tego po to by dawać innym wskazówki, ale może powiedziałabyś co mam najlepiej zrobić.

    A Ty trzymaj się nieco lepiej i nieco cieplej. Mniej złych myśli, więcej kolorów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze mną trochę lepiej, nie narzekam aktualnie.

      "Weź się w garść" nie jest żadną pomocą. To puste, irytujące słowa. Polecam porozmawiać na spokojnie, bez nerwów. Każdy inaczej odbiera rzeczywistość, czasami ludziom pomaga czas, wewnętrzny reset, odpoczynek. Każdy ma ponoć problemy na miarę siebie. To z pewnością naciągane, ale zrozum, że te z których powodu ona cierpi są prawdziwymi, ciężkimi problemami jakkolwiek błahe by Ci się nie wydawały.
      Leki trzeba odstawić jeśli nie są to jakieś specjalne zapisane przez lekarza. Ogólnie polecam wizytę u psychologa. Choć z tym też trzeba delikatnie, aby nie było jak w moim przypadku, że prosto od psychologa do psychiatry i do szpitala. Choć szpital też może być tu jakimś wyjściem. Jak trafi się na dobry oddział to może naprawdę pomóc.
      Jeśli dziewczyna jest młoda to wszystko może minąć po okresie dojrzewania. Znam masę ludzi, którzy mówili o samobójstwie, a nigdy nie brali tego na poważnie. Choć skoro już się tnie, to lepiej mieć ją na oku.
      Może jakieś wakacje razem? Izolacja od codziennego świata? Od problemów, myśli. To często pomaga.
      Nie umiem doradzić nic konkretnego, bo sama mam podobne problemy i w trakcie ich trwania jestem całkowicie bezradna.
      Ale życzę powodzenia!

      Usuń
  2. Nie umiem wyrazić swoich emocji jak czytam Twoją "notatkę"... jak można mieć tak negatywne nastawienie. Czemu uważasz że nigdy z tego nie wyjdziesz ?! Takim podejściem sama skazujesz się na takie życie. Skoro Ci się nie podoba to czemu znowu nie popełnisz samobójstwa ? Skoro tak bardzo nie podoba Ci się życie ? Miałabyś już spokój..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To śmieszne, ale naprawdę trudno się zabić.
      Czuje się nieuleczalna, bo czuję na sobie rodzinne piętno samobójstwa. Staram się z tym żyć(STARAM!), ale mam ciągłe przeczucie, że jestem skazana na właśnie coś takiego. i generalnie każdy dzień jest szczęściem na pewien sposób. Nie napisałam, że nie podoba mi się takie życie. Chyba lepsze takie niż żadne? Wolna wola, prawda? Jeszcze pytanie o to co jest po śmierci. Pozostają domysły. Jeśli każdemu samobójcy powiedziałbyś, że lepiej się od razu zabić i nie starać, to zostałaby garstka ludzi na świecie. Gratuluję myślenia.

      Usuń
    2. Skoro ktoś pragnie śmierci to się zabija, proste logiczne (jakby nie patrzeć).
      Mi chodzi raczej o to, że patrzysz w przeszłość. Miałaś problemy, nie wytrzymałaś, zrobiłaś to co zrobiłaś ale jesteś TU ! Wśród żywych ! Ktoś dał Ci drugą szanse a moim zdaniem Ty jej nie wykorzystujesz. Przeszłość jest Twoją teraźniejszością i przyszłością. Nie może tak być. Musisz pogodzić się z tym że masz za sobą próbę samobójczą ale zamknąć ten rozdział. Zacząć życie od nowa. Nie szufladkować się.
      Skoro mówisz że się starasz to się cieszę. Ja wiem że nie jest łatwo, chociażby na swoim przykładzie. Nieraz w trudnych chwilach myślałam o samobójstwie ale ja nie lubię iść na łatwiznę a samobójstwo (przynajmniej dla mnie) takie jest poza tym wiem że jak będę się starać moje życie będzie okej i nie warto przez jakieś tam problemy duże czy małe odbierać sobie życia bo po śmierci nic nie ma.
      Zmień nastawienie będzie Ci łatwiej. Ja też mam problemy ale wierze że sobie z nimi poradzę i będzie kiedyś dobrze. Ty też tak musisz myśleć.

      Umiesz ładnie pisać. Masz talent wykorzystaj go. Możesz pisać bajki czy opowiadania a również opisać swoją historię i pokazać ludziom "miałam problemy, popełniłam samobójstwo, byłam w psychiatryku.. ale wyszłam z tego, jest już dobrze i jestem silną kobietą". Pokaż światu na co Cię stać. Nie zmarnuj życia.
      Mam nadzieję że trochę Cię zmotywowałam. Zresztą zrobisz z moimi słowami co chcesz..

      Usuń