środa, 8 sierpnia 2012

On.

Miałam napisać trzy inne notki, nie ma na nie tu miejsca.

Zmarł.

Zabił się, 16 lipca po prostu odszedł.
Poznałam go z czystej ciekawości, przez Internet, bo miał depresje, też miałam.
Brał Prozac, często go przedawkowywał, upijał się, tracił świadomość, to nic.
Był.
Mogłam mu pomóc, na pewno był jakiś sposób. Ostatnio nawet o nim myślałam.
Chyba jeszcze przed śmiercią. Że gdyby znalazł miłość to by dawał radę.
Było mu zupełni wstyd, ośmieszał się, nie kontrolował, był chamski, ludzie go nie lubili.
Czy to coś zmienia? Nie.
Był.
Nie ma go. Już nigdy nie usłyszę jego głupich żartów.
Co gorsza, nigdy go nie przeproszę.
Jest moim pierwszym znajomym, który się zabił.
Ja nawet nie wiem jak! Mogłabym przecież skończyć podobnie.
Drżę, płaczę, nie dociera to do mnie.
Dwa dni temu przepisałam jego numer do nowego telefonu.
Dwa dni temu słuchałam jak ludzie go zjeżdżają.
Nieświadoma.
Mamy jedno wspólne zdjęcie.
Chyba zaczęłam już teraz taplać się w błocie umierających znajomych.
Sama kiedyś tam skończę.
Więcej alkoholu, proszę.

Drżę, bez świadomości, tęsknię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz