poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Wnioski.


Mogłabym pisać z trzech różnych perspektyw.
Przed: wielka pustka, wyobrażenia, strach i pustka raz jeszcze. Brak słów, brak wiary, nadziei, pozycja z góry przegrana.
W trakcie: tutaj jest już nadzieja, nadzieja na więcej emocji, mylna, a jakże. Pustki ciąg dalszy, rozbiegane myśli, zawiązujące je jedynie teksty piosenek i poezja. Gdzieś tam utkwione, zachowane w głowie cytaty, które mają za zadanie przypominać Ci, że żyjesz.
Po: znów strach, strach przed powrotem do tego wszystkiego, zadawanie sobie tych samych ran, przeżywanie i umieranie po raz kolejny. Trzeba się z tym zmierzyć. Pisać o sobie, jakby pisało się fikcję, nie myśleć, że to było naprawdę, wyzbyć się poczucia nie-rozdzielności, nie-rozłączności człowieka i wspomnień. O wszystkim da się zapomnieć, ale o niektórych rzeczach warto czasem pomyśleć, wyciągnąć nowe wnioski. Ja mam jeden, nowy, świeży – nie chcę tam wracać.
I nawet jeśli moje słowa sprzed pół roku brzmiały, że jestem nieuleczalna i szpital jest jedynym miejscem, w którym sobie poradzę to jest to kłamstwo. Wierzę, że jest. Realny świat wyniszcza, ale daje jednocześnie nadzieje, szpital nie daje żadnej.

Chcę przedstawić wszystko jeszcze raz, napisać tę książkę po raz kolejny, z nieco innej perspektywy.
Widzę teraz ludzi, którzy zapomnieli o wszystkim i widzę ludzi, którzy dalej tym żyją.

Czasami nachodzą mnie myśli, złe wspomnienia o ludziach zapiętych w pasy i kaftan, bezbronnych, krzyczących, ośmieszonych i jednocześnie strasznych.
Gdzieś kiedyś wspominałam o Damianie, który przyjechał na oddział właśnie już w łóżku. To było tak dziwne. Jedliśmy kolację, poszła plotka, a potem tylko myśl, że on jest jakimś psycho-patą, że coś złego unosi się w powietrzu. A po kolacji patrzeliśmy na niego jak na zwierzę w zoo. Zamiast za kratami był pozapinany na każdy możliwy sposób, otumaniony środkami uspokajającymi. Pasiasta, wykrochmalona szpitalna piżama, kaftan, łysa głowa i skórzane węzły. Okropieństwo. Wyglądał jak kryminalista, jak morderca, jak nie-wiem-co. Nie chcę go obrażać, nawet jeśli strasznie mnie irytował teraz po czasie, po ponad pół roku jestem w stanie tamtym ludziom wybaczyć praktycznie wszystko. Może poza jednym...
przez Damiana dostałam swego rodzaju znieczulicy. Zamknęłam się na strach. Nie całkowicie, oczywiście. Chodzi raczej o strach przed ludźmi. Słyszę o gwałtach, morderstwach w okolicy, słyszę dziwne szepty, oddech za plecami w środku nocy, wracam po ciemku przez las samotnie, patrzę na bójki i nie boje się. Ludzie nic mi nie zrobią. Jedynym niebezpieczeństwem jest natura i to co niewidzialne, ale o tym nawet myśleć, a tym bardziej pisać nie chcę.
Na oddziale był jeden miły, bardzo delikatny anorektyk, pamiętam jak rozmawiałam z nim kiedyś owinięta w koc, siedząc na korytarzu, patrząc się głupio w ścianę o doświadczeniach z pasami i kaftanem. Opowiadał, jak pierwszego dnia, gdy przyjechał jedna z pacjentem, opóźnionych umysłowo zrobiła coś złego. Zapieli ją, położyli na korytarzu, aby mieć możliwość spoglądania na nią co jakiś czas - zawsze tak robią i tym samym cały oddział pozbawiony jest snu przez krzyki ograniczonego. Dziewczyna była tak spanikowana, że wydawała z siebie dziwne, niezrozumiałe dźwięki, prawie się dusiła, wierciła, a reszta pacjentów musiała na to wszystko patrzeć i nic nie mogła zrobić.
Przykuwali jeszcze moją przyjaciółkę, gdy miała próby, ale to już nie przy mnie.
Często zastanawiam się jak wielkie upokorzenie, strach musi przeżywać osoba przypięta do pasów. Przecież mimo, że reszta pacjentów również cierpi na jakieś zaburzenia czy choruje to jednak większość odbiera to w naturalny-ludzki sposób, jako coś dziwnego. Patrzy, często też pała nienawiścią.
Złe sny i złe wspomnienia.

2 komentarze:

  1. bardzo chciałabym poznać Cię osobiście, co prawda w szpitalu nigdy nie byłam, ale czuje podobnie do Ciebie, i chyba mamy nawet tak samo na imię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię jest ocenzurowane, tak na wszelki wypadek. Nie ten wiek na tak dużą wylewność.
      Słyszałam teorię, że ludzie w Internecie są bardziej wylewni niż na żywo i chyba tak jest. Myślę, że gdybyś na mnie trafiła przypadkiem nigdy nie połączyłabyś mnie ze szpitalem, sama też o tym jakoś często nie mówię.
      Jak chcesz o coś zapytać, proszę. Może coś razem wymyślimy.

      Usuń