Ostatnio ktoś zachęcił mnie do zakupu nowej "Polityki". Jak się okazało już po okładce jest w niej poruszany temat samobójstw młodzieży i to właśnie on miał mnie najbardziej zainteresować. Utrzymałam swoją sceptyczną postawę i licząc na wymyślających coś dziennikarzy byłam miło(jeśli można tak mówić o samobójstwach) zaskoczona.
Pani Joanna Cieśla autorka tekstu trafiła w samo sedno problemu. Nie dość, że opisała poradnie, lekarzy, szpitale pod kątem politycznym, gospodarczym. Np. Że "Psychiatrów dziecięcych jest w Polsce 200. Pod względem ich liczby jesteśmy na przedostatnim miejscu na kontynencie, przed Albanią. Jeden przypada u nas na prawie 40 tys. dzieci i nastolatków." co całkowicie się zgadza, co wg mnie napędza też tę maszynę przypadków po sobie następujących. Idziesz do psychologa, masz jakiekolwiek wątpliwości co do utrzymania swojego życia, więc wysyłają Cię PILNIE do psychiatry. Lepiej powiedzieć, że jest trudny przypadek i wymaga spotkania natychmiastowego, niż umawiać się na wizytę za dwa miesiące, co dwa miesiące i czekać, aż do którejś z nadchodzących wizyt w końcu nie dojdzie. Czas oczekiwania jest tak długi i w przypadku psychiatry, który nie jest w stanie zapisać nawet leków, ponieważ nie będzie miał należytej nad ich działaniem kontroli. Tak i w przypadku pójścia do szpitala. Da się załatwić jednego dnia cały ciąg lekarzy i terapeutów(spędzając u nich około piętnastu minut i wyłącznie pod warunkiem myśli "s") psycholog-psychiatra-neurolog czasami też, a później wracać do domu ze skierowaniem, które także daje nam około dwóch tygodni oczekiwania, strachu, refleksji i marności.
Całość tekstu wydaje mi się bardzo dobra, krótka co prawda(3 strony), ale pełna faktów liczbowych. Znalazłam też fragment, który idealnie opisuję część przyczyn mojego zeszłorocznego stanu. Zadziwiające jest to, że żaden z sześciu(?) psychiatrów z którymi w życiu się spotkałam nie był w stanie mi tego powiedzieć. Nie uświadomić, to zbyt trudne, raczej mało kto zmieni nagle swojego poglądy. Wyłącznie powiedzieć.
"Zachodni psychologowie dostrzegli, że wielu nastolatków deklaruje samodzielność, mówią, że "dają radę" pod presją masowej kultury. Narzucany przez nią optymizm, przekaz, że świat daje nieograniczone możliwości każdemu, kto chce po nie sięgnąć, przynosi i ten skutek, że gdy młodym przytrafia się niepowodzenie, zwalają je na własne nieudacznictwo, nawet jeśli tak naprawdę przyczyny są od nich niezależne. Biorą na siebie zbyt trudne do udźwignięcia napięcia , płacąc za to depresją, zniechęceniem i autoagresją"
Racja. Szkoła, praca, nauka, utrzymywanie domu, utrzymywanie kontaktów z ludźmi to bardzo dużo.
Utrzymywanie chorych znajomych przy życiu jeszcze więcej.
Nie narzekam, brnę do przodu. Byleby nie upaść.
i tego życzę Wam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz