niedziela, 16 września 2012

Życie.

Jestem szczęśliwa. Pozornie. Nie mam na nic czasu, pracuję, uczę się, nie widuję z ważnymi dla mnie ludźmi. Nie mam na co narzekać, naprawdę. Dorosłość dobija się drzwiami i oknami, a ja z pełną gotowością muszę otwierać jej codziennie drzwi.

Mój Złodziej Myśli ma wrócić do szpitala. Jakiegoś bez odwiedzin.
Boje się, że z nią źle.
Spędzi tam 3 miesiące, przynajmniej.
Może rok, może kilka lat.
Jak najmniej, proszę.
Nie mam dla Niej czasu, stresuję się, że coś jej się stanie, a przecież nie chcę.
Smutno. Mam stres, że kolejna osoba nagle zniknie, choćby w szpitalu. Boje się, cholernie się boję.
Nie umiem doceniać ludzi na bieżąco, znaleźć dla nich czasu na co dzień, a nagle dzieje się coś złego i już nic nie można zrobić. To strach, to stres, to beznadzieja.
Martwię się, Kotek.
i trzymam kciuki za Twoje szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz